Pokaż przyciski
Share On Facebook
Share On Twitter
Share On Google Plus
Contact us
Ukryj przyciski

Według MEN jest lepiej. Skąd oni to wzięli?

16 maja 2018

Ministerstwo edukacji, odpowiadając na naszą kampanię „Chcemy godnie zarabiać!”, w oficjalnym komunikacie posługuje się innymi, dużo wyższymi kwotami wynagrodzeń. W ten sposób próbuje zamaskować mizerię nauczycielskich wynagrodzeń. Według MEN stażysta od kwietnia zarabia 2900,20 zł brutto i otrzymał podwyżkę 147,28 zł; kontraktowy zarabia 3219,22 zł brutto z podwyżką 163,48 zł; mianowany – 4176,29 zł brutto z podwyżką 212,09 zł; a dyplomowany – 5336,37 zł brutto z podwyżką 271 zł. Skąd ministerstwo wzięło te stawki?

Resort Anny Zalewskiej operuje tzw. średnim nauczycielskim wynagrodzeniem, które tak naprawdę istnieje tylko na papierze. To pojęcie stworzone po to, by księgowi w gminach i powiatach mogli rozliczać się z MEN i Ministerstwem Finansów z subwencji oświatowej wypłaconej samorządom na utrzymanie szkół.

Stawki te nie mają wiele wspólnego z realnymi zarobkami nauczycieli! Do średniej płacy wlicza się wszystkie możliwe w całej karierze zawodowej dodatki, np. dodatek za pełnienie funkcji kierowniczej, nagrodę jubileuszową, dodatkowe wynagrodzenie za pracę w porze nocnej czy odprawę emerytalną. Żaden nauczyciel nie zarabia wynagrodzenia wskazanego przez MEN. To jest po prostu niemożliwe. Nauczyciele oczywiście do wynagrodzenia zasadniczego otrzymują dodatki. Są one jednak znacznie zróżnicowane, w zależności od zamożności samorządu. W jednej miejscowości dodatek motywacyjny wynosi 10 zł, a w innej 200 zł.